Maciej Rodak
W lutym 2007 roku zaprosił mnie do swojego gabinetu, do ministerstwa. Po latach pracy w ruchu lotniczym otrzymałem zadanie uruchomienia Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej jako jej pierwszy prezes. Upewniał się tylko czy wiem co należy robić i nie pozwalał uchylać się przed żadnym z wyzwań, jakie to zadanie postawiło. Męskie, ale nie brutalne. Cel - i wykonanie. Sam siebie traktował tak samo. Współpracowaliśmy krótko. Raptem rok. Nie znałem Go wcześniej, a później spotykałem rzadko. Nasze relacje powstawały w trudnych warunkach i nie zdążyły stać się na tyle osobiste, żebym miał prawo powiedzieć że znałem Go dobrze. Niewielu poznałem ludzi, którzy potrafią właściwie nazwać cele, wiedzą jakie przeszkody je przesłaniają, nie mają oporów przed wgryzaniem się w te przeszkody i jeszcze innych za sobą pociągają. Mało ich...
Krystyna Ewich
W marcu 2012 roku uczestniczyłam w seminarium Alexandra Havarda - autora książki "Etyka biznesu! Trening osobowości menedżera". Pokazał w jaki sposób przewodzi się poprzez pracę nad swoim charakterem. Mówił to, co jest naturalne dla nas harcerzy tzn. że przywództwo i charakter są nierozłączne. On idzie dalej, pokazuje, że przywództwo to nie "kwestia charakteru", ale to "charakter". A charakter buduje się ćwicząc się w dobrych nawykach (tj cnotach, o czym mówił już Platon i Arystoteles), pamiętając o pokorze tj w pewnym sensie samoświadomości. Ale to za mało. Przywódców wyróżnia pragnienie służenia innym i jej wielkoduszne realizowanie! Pokazał, że można być menedżerem i nie być przywódcą, ale też, że można być przywódcą i nie być menedżerem... Wg mnie druh Eugeniusz Wróbel był przywódcą - właśnie dokładnie w tym sensie, o którym pisze Havard. Zawsze niezwykle ceniłam w nim umiejętność przekładania marzeń, śmiałych pomysłów na rzeczywistość, tym bardziej, że taka zdolność obejmuje wszelkie sprawy życiowe, nie tylko harcerskie, czy zawodowe. Pokazał nam jak podejmować wartościowe wyzwania z odwagą i rozwagą, wytrwale realizować je i prowadzić do końca w dobrym stylu. Naprawdę mieliśmy okazję wiele nauczyć się od druha Eugeniusza Wróbla. Myślę, że nadal potrzeba takich przywódców - w różnych dziedzinach życia, a my wiele otrzymaliśmy...
Prof. Bolesław Pochopień
Zostanie w naszej pamięci jako człowiek niezwykle oddany sprawom swojej uczelni, Ziemi Śląskiej i naszej Ojczyzny, którym poświęcił swój czas, niespożytą energię i twórczą inicjatywę.
Jacek Stumpf
Okazywałeś miłość do Ojczyzny nie walką, nie słowami czy deklaracjami, lecz rzetelną, zaangażowaną, ciężką, codzienną pracą. Twoja prawość i uczciwość powinny być wzorem dla wielu. Nie bałeś się wyzwań. Podchodziłeś do nich poważnie i rozważnie, konsekwentnie dążąc do wyznaczonego celu. Nigdy nie zrażały Cię trudności, wręcz przeciwnie, swoją determinacją, mobilizowałeś nas. Twoja pomysłowość, inicjatywa i energia zachęcały innych do pracy. Byłeś człowiekiem czynu, traktującym poważnie wszystko, do czego się zabierałeś. Twoja dalekowzroczna myśl oraz pragmatyzm w tworzeniu Górnośląskiego Towarzystwa Lotniczego, czy Drogowej Trasy Średnicowej, nigdy nie zostały do końca docenione. Nie do wiary, że nie zaplanujemy już kolejnej żeglarskiej wyprawy, że nie zadzwoni już Twoja komórka w sprawach fundacji, dróg czy, darzonego szczególną estymą, lotniska…
Adam Fudali, Prezydent Miasta Rybnika
Zapamiętam Eugeniusza Wróbla jako osobę przez całe lata niezwykle oddaną naszemu regionowi, w szczególności zaś naszemu miastu. Zawsze żywo zainteresowany sprawami Rybnika i kierunkami jego dalszego rozwoju, swoją postawą wzbudzał nie tylko zaufanie, ale i szacunek. Pogodny, przyjazny sposób życia zawsze zjednywał mu sympatię. Odszedł od nas zbyt prędko.
Bernadeta Krawiec
Ostatnia rozmowa.
Gienku – długo myślałam, nad tym co się stało. Twoje nagłe odejście bardzo mnie dotknęło. Widać dziecko swoje poznałeś zbyt mało. Nie przewidziałeś tego, co się wydarzyło. Wielki smutek ogarnia dziś rodzinę Twoją, Bo nie tak miał wyglądać koniec tego roku. Dla Lidki byłeś zawsze dobroci ostoją. Ona zawsze była u Twojego boku. Teraz sama dźwiga dzban wielkiej goryczy, Który jej pozostał po rozstaniu z Tobą. Ile łez wylała, tego nikt nie zliczy, Gdy żegnać się musiała z kochaną osobą. Serce Lidki dla Ciebie Gienku tylko biło. Choć żałuje, że rzadko o tym Ci mówiła. Powiedz, że Wam z sobą zawsze dobrze było I by nagłym rozstaniem, już się nie smuciła. W smutku są pogrążeni także przyjaciele. Cała brać harcerska z Wisły i Rybnika. Choć pozostawiłeś pięknych wspomnień wiele, Nie zapiszesz kolejnej kartki pamiętnika. Uczelnia i studenci też żegnali Ciebie. Pracownicy urzędu ciepło wspominali. Wszyscy się zebrali na Twoim pogrzebie I zasługi Twoje głośno wyliczali. Szkoda, że już nie siądziesz z nami przy ognisku. Nie wygłosisz gawędy, ani nie zaśpiewasz. Teraz sam żeglujesz po przestworzach nieba I nikomu nie mówisz, jako się tam miewasz.
Robert Malicki
Z Eugeniuszem miałem okazję współpracować dwukrotnie. Pierwszy raz spotkaliśmy się w Radzie Nadzorczej PLL LOT. Dał się poznać jako bardzo kompetentny i konsekwentny, mający duże poczucie odpowiedzialności za powierzone mu obowiązki. Dlatego ucieszyłem się, gdy Minister Jerzy Polaczek podjął decyzję by zaproponować Eugeniuszowi funkcję swojego zastępcy w Ministerstwie Transportu, odpowiedzialnego m.in. za sprawy lotnicze. Tam spotkaliśmy się ponownie. Jako dyrektor gabinetu politycznego Ministra, często byłem świadkiem, z jaką odwagą, zaangażowaniem i odpowiedzialnością Eugeniusz realizował trudne zadania reformowania spraw lotniczych w Polsce. Między innymi podjął się rzeczy, na którą przed nim nikt się nie odważył - wyłączenia agencji ruchu lotniczego ze struktur PP. Porty Lotnicze i utworzenia Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. Zadania niesłychanie skomplikowanego pod względem prawnym, majątkowym i przede wszystkim stosunków pracowniczych w PP. Porty Lotnicze. Ale jak doświadczony kapitan z raz obranego kursu nie zboczył aż dopłynął do celu. Miał duże poczucie humoru - wiele radości wzbudziła np. jego opowieść z misji żeglarskiej do Korei Północnej - a także sporo pokory i dystansu do własnej osoby. Wspaniały człowiek. Odszedł zdecydowanie przedwcześnie. To wielka strata.
Krzysztof Dołowy
Św.P. zaliczał mi Teorię Automatów. Z wynikiem pozytywnym. Mam jak najlepsze wspomnienia. Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie.
Mirosław Chaberek
Mieliśmy wspólną uczelnianą proweniencję. Ja, ze środowiska sopockiego, Ty ze Śląska. Spotkaliśmy się po raz pierwszy w Warszawie w Ministerstwie Transportu i Budownictwa, równo pięć lat temu. Dzięki Twojej otwartości i życzliwości, Eugeniuszu, szybko nawiązała się między nami nić przyjaźni. Prawdziwy Kolego, prawdziwy Przyjacielu - miałeś już doświadczenie w pracy rządowej – zawsze mogłem liczyć Gienku, na Twoją pomoc we właściwym rozpoznaniu meandrów urzędniczej pracy podsekretarza stanu, we właściwym rozpoznaniu barw i smaków życia politycznego. Mieliśmy wspólne plany naukowe… Dziękuję Ci Przyjacielu. W każdy wolny weekend rozjeżdżaliśmy się, Ty na południe, ja na północ , najczęściej pociągami. Każda taka podróż, to okazja do refleksji nad zawiłościami pracy polskich kolei, które próbowaliśmy rozwikłać. Jesteś już u celu Gienku, czekaj na nas.
Aleksandra oraz Stanisław Ptaszyński
To jest jeszcze zbyt wcześnie,jeszcze nie pogodziłem się z tą śmiercią.Jedyne co mogę to wyznać,że bardzo brakuje mi kontaktu z Geńkiem.Żałuję tych lat kiedy byliśmy obok, nie konsumowaliśmy bliskości ani w sferze intelektualnej ani emocjonalnej.Już tego nie odrobimy a szkoda.Kiedy minie szok,żal może zdobędę się na głębszą refleksję. Jeszcze raz wyrażam głębokie współczucie Lidce i całej rodzinie.Musisz być dzielną. Całują Oleńka i Staszek
Zygmunt Frankiewicz prezydent Gliwic
Śmierć Eugeniusza Wróbla to wielka strata dla nas wszystkich. Był on rzadkim dziś przykładem odpowiedzialnego polityka. Skupiony na pracy i konkretnych zadaniach. Ogromny wkład włożył w rozwój Portu Lotniczego w Pyrzowicach. To właśnie, również dzięki jego staraniom wybudowana będzie w Gliwicach DTŚ.
Nasze drogi stykały się często. Pracowaliśmy na tym samym wydziale Politechniki Śląskiej, potem z różnych miejsc próbowaliśmy wpływać na otaczającą nas rzeczywistość. We wtorek umówieni byliśmy na spotkanie. Nie przyszedł….
Bogusław Kowalski poseł na Sejm RP
Z wielkim smutkiem przyjąłem wiadomość o odejściu Eugeniusza. Przez prawie dwa lata blisko współpracowaliśmy pełniąc funkcje w kierownictwie Ministerstwa Transportu. Częste kontakty, wiele rozmów, wspólne analizowanie różnych rozwiązań i poszukiwanie lepszych, zbudowały w mojej świadomości obraz Eugeniusza jako człowieka dużej kultury, profesjonalizmu i pracowitości. W sprawy, którymi się zajmował starał się w pełni angażować. Łączył to z szerokimi horyzontami. Kwestie szczegółowe zawsze widział w ogólniejszym kontekście. Był nowoczesnym patriotą, który przyszłość Polski buduje poprzez konsekwentną i wytrwałą pracę organiczną. Takich ludzi dzisiaj nam szczególnie potrzeba. Tym większa strata, że jeden z nich odszedł.
Wyrazy solidarności i otuchy dla pogrążonej w bólu Rodziny. Wieczne odpoczywanie racz Mu dać Panie!
Piotr Stomma
Mam tylko jedno własnoręcznie zrobione zdjęcie Sekretarza Stanu Eugeniusza Wróbla, mojego kolegi z kierownictwa resortu transportu.
Kwadrans po północy 6 stycznia 2006 roku, w pustych ławach rządowych, Eugeniusz siedzi odwrócony bokiem do sali obrad plenarnych Sejmu. Posłowie w tle debatują z ożywieniem, w grupach, część na stojąco. Eugeniusz jest wyłączony ze zgiełku, zamyślony i lekko uśmiechnięty.
Wiedział, że robię to zdjęcie. A ja wiedziałem, jak bardzo jest dumny, że może służyć Polsce w tym miejscu.
Atmosfera służby w stylu najlepszych wzorów II RP dosłownie towarzyszyła Eugeniuszowi na codzień. Pracował przez dużą część swojej kadencji w oryginalnym wnętrzu modernistycznego budynku Ministerstwa Komunikacji z lat 30-tych XX w. Był tu naprawdę na swoim miejscu - działacza państwowego, który przybywał do pracy w garniturze z kamizelką.
Nie przeszkadzało to, by wyróżniał się też otwartością wobec ludzi. Wie o tym wielu z bardzo różnych środowisk. Dotyczyło to także naszych koleżanek i kolegów z resortu. Był cierpliwym słuchaczem i mądrym kolegą-doradcą w trudnych momentach. Dlatego w myśli śp. Eugeniusz pozostaje moim symbolicznym, ale prawdziwym Sekretarzem Stanu.
Cześć Jego pamięci.
(Żeby zobaczyć opisane zdjęcie kliknij tu)
Zbyszek Chwastek
Jako koledzy z tej samej klasy znamy się już 45 lat. Podczas wspólnie spędzonych w liceum czterech lat nigdy nie byliśmy bliskimi kolegami ale - tu przyznaję - czasami korzystałem z "usług" Gienka, zwłaszcza z matematyki, w której był b. dobry. Z biegiem lat, na kolejnych pomaturalnych spotkaniach rocznicowych, podczas swobodnych dyskusji jakby zbliżyliśmy się mentalnie do siebie. Jednak mimo tylu lat znajomości miałem jakiś szczególny szacunek dla jego transparentnej i klarownej postawy życiowej.
Niezwykle ciepło wspominam nasze ostatnie spotkanie kiedy to w gronie przyjaciół celebrowaliśmy 40 rocznicę naszej matury i do wczesnych godzin porannych dyskutowaliśmy, dyskutowaliśmy, dyskutowaliśmy....... Szkoda, że nie ziściłó się moje marzenie, o którym dyskutowaliśmy pare lat temu u Ciebie w domu. Jeszcze sobie kiedyś o tym pogadamy.
Barbara Kondrat
Z Eugeniuszem pracowałam przez dwa lata w Ministerstwie Transportu. Nasze gabinety były naprzeciw siebie. Nigdy nie było między nami żadnego nieporozumienia czy konfliktu. Zawsze był życzliwy, ciepły, koleżeński. Kiedy przekazywałam Mu jakiś dokument lub chciałam coś skonsultować często zapraszał, aby wejść, proponował kawę. Lubiłam z Nim rozmawiać, na różne tematy: resortowe, polityczne i prywatne. Ożywiał się, gdy mówił o lotnisku w Katowicach. Był człowiekiem kulturalnym.
Pięknie mówił o żonie i rodzinie. Kiedyś spotkałam w MT jego córkę, powiedziałam Mu, że jest piękna. Miałam wrażenie, że był dumny. Zawsze będę Go serdecznie wspominać. Proszę, przyjmij Boże Jego piękną duszę.
Bardzo przeżyłam to co się stało. Często myślę o jego żonie (sama mam 3 dorosłych dzieci). Modlę się, by miłosierny Bóg dał Jej siły do przetrwania. Musi wspierać dzieci i wnuki za ich dwoje. Musi jednoczyć rodzinę. Chyba tego chciałby jej mąż.
Ewa Sroczyńska-Gleń
Bardzo przeżywam śmierć Eugeniusza Wróbla, męża mojej przyjaciółki Lidki. Znam tę rodzinę od wielu lat. Początek znajomości to czasy studenckie, kiedy mieszkałam z Lidką w jednym pokoju w akademiku. Eugeniusza wspominam jako człowieka niezwykle szlachetnego, czułego. Do dzisiaj pamiętam jak patrzył na swoją dziewczynę Lidkę, późniejszą żonę. Z ogromną czułością, troską, miłością, uwagą... i przez te wszystkie lata nic się w tym spojrzeniu nie zmieniło. Zawsze tak samo patrzył na swoją żonę. Potrafił obdarzać miłością jak mało kto.
Eugeniusz to wyjątkowy człowiek. Cała Rodzina Wróblów dla mnie jest wyjątkowa. Wszyscy wrażliwi, dobrzy, skromni, życzliwi i... tacy zdolni.
To co się stało, okoliczności tej tragedii, to dla mnie niczym nieuzasadniony, pozbawiony sensu, logiki, przyczyny potworny scenariusz. O co w tym życiu chodzi? Jak żyć? Jak kochać? Pojawiają się pytania bez odpowiedzi...
Kochani - Lidko, Marysiu, Małgosiu, Grzesiu - tak bardzo chciałabym Wam pomóc...
Andrzej
Mile wspominam wykłady z dr Wróblem. Moje szczere kondolencje.
Jerzy Polaczek
Żegnamy najbardziej kompetentnego urzędnika administracji rządowej w sprawach lotniczych jakiego niepodległa Polska przez ostatnich dwadzieścia lat miała i który jej bardzo dobrze służył.
Niech będzie naszym zobowiązaniem wobec świadectwa służby i dokonań śp. Eugeniusza, aby przynajmniej w kilku miejscach, na których odcisnął i zostawił swój wkład pracy pamiętano Go w sposób szczególny. Myślę tutaj o drogim Mu międzynarodowym lotnisku w Katowicach i Drogowej Trasie Średnicowej, Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej w Warszawie i utworzonym na Politechnice Śląskiej w Gliwicach Centrum Kształcenia Kadr dla Lotnictwa Cywilnego krajów Europy Środkowo-Wschodniej.
Żeby przeczytać całość kliknij tu.
Stanisław Ptaszyński
Ślązak przez duże Ś, jeden z tych którzy widzą dalej, mają wizję i mają wolę i kompetencje by realizować dobre dla Śląska i Polski projekty.
Cenię sobie ten czas który dane mi było spędzić razem z Tobą. W pewnych sprawach rozumieliśmy się bez słów myślę, że to wynik nadawania na tych samych falach. Ty dla Śląska robiłeś rzeczy konkretne materialne bardzo bardzo ważne, ja próbuję ocalić naszą śląską gwarę-godkę, piszę opowiadania, wiersze i fraszki. Każdy na miarę swoich możliwości.
Będzie mi brakowało Ciebie Geniek, tych Twoich mailowych kontaktów, spotkań przy stole razem z Lidką i w ogóle. Twoje odejście jeszcze do mnie nie dotarło, jeszcze nie potrafię napisać czegoś sensownego. Przepraszam.
Grażyna Rduch
Gienku, Twój spokój i życzliwość towarzyszyły mi od wielu lat. Wspierałeś mnie w trudnym czasie choroby Bronka i po jego odejściu. Przyzwyczaiłam się do tego,że co jakiś czas przesyłałeś mi odkurzone stare zdjęcia wspólnie spędzonych chwil pod tytułem "czy pamiętasz?". Dziękuję.
Modlitwa Św. Franciszka z Asyżu Panie, uczyń mnie narzędziem Twego pokoju. Tam gdzie nienawiść - pozwól mi siać miłość, gdzie krzywda - przebaczenie, gdzie zwątpienie - wiarę, gdzie - rozpacz nadzieję, gdzie mrok - światło, tam gdzie smutek - radość. Spraw, Panie, abym nie tyle szukał pociechy, ile pociechę dawał; nie tyle szukał rozumienia, co rozumiał, nie tyle był kochany, ile kochał. Albowiem dając - otrzymujemy, przebaczając - zyskujemy przebaczenie, a umierając - rodzimy się do życia wiecznego.
Gienku Twoje życie było modlitwą.
Stanisław Wawoczny
Był 2 października 1969 roku. Na Politechnice Śląskiej spotkała się grupa nowo upieczonych studentów Wydziału Automatyki. W gronie 30 osób jednej z grup, było czterech studentów z Rybnika: Eugeniusz, Piotr, Jerzy i ja Stanisław. Genek był najwyższy.
A okazało się, że był też największy.
Roman Plaza
Cześć Gienek.
No tego już nie przeczytasz. No i nie wypijemy juz herbaty w pokoju 337 co zwykliśmy robić przez wiele lat przy okazji wielu wspólnych prac na Wydziale.
Nie mogę wciąż uwierzyć w to co się Tobie przytrafiło, przecież mówiłeś, że nie ma przypadków, że nic nie dzieje się z przypadku ...
Zostały zdjęcia z audiencji u Jana Pawła II w sali Klementyńskiej i z wyjazdów na konferencje ...
Żegnaj.
Tomasz Pietrzykowski, wojewoda śląski 2005-2007
Niewielu spotkałem tak mądrych, racjonalnie myślących, a przy tym autentycznie zaangażowanych w sprawy dobra publicznego i rozwoju naszego regionu osób jak ś.p. Eugeniusz Wróbel. Zdecydowana większość innych, uczestniczących w życiu publicznym osób nie potrafi nawet zbliżyć się do tego poziomu.
Żal, że tak nietuzinkowej postaci nie ma już wśród nas i nigdy już nie będziemy mogli skorzystać z jego wiedzy, doświadczenia i mądrości...
Maciej Stański
Wielka strata dla świata nauki. Znałem Pana Doktora z wykładów, na które wszyscy chodzili z przyjemnością. Potrafił każdego zaciekawić swoimi zajęciami. Doskonały pedagog. Nagłe i brutalne odejście wstrząsnęło mną i moimi znajomymi, którzy znali Pana Doktora.
Karina Sergeeva
When Marysia introduced me to her farther at first time as friend from Russia, I was a bit shy with mixed feelings. But in the next moment through his serious and attentive eyes I caught the sparkles of merriment, so the air around Pan Eugeniusz immediately became friendly and welcome.
This impression will remain in my memory...
Teresa Grabowska
"Co nie boli, to nie życie, co nie przemija , to nie szczęście..."
Dziękuję Bogu za wielkie szczęście spotkania Ciebie w swoim życiu. Rybnik, druhna Teresa
Anna Streżyńska
Eugeniusz przyjechał kilka tygodni temu do Warszawy i poszliśmy po wielu miesiącach "nie widzenia się" na kawę. Wspaniale było patrzeć na jego uśmiechniętą twarz i słuchać jego opowieści o rodzinie, bo jak zwykle przeżywał mocno wszystkie radosne i związane z rodziną wydarzenia i dzielił się nimi. Słuchał moich opowieści o rodzinie i radził.
Żartował też z różnych wydarzeń związanych z branżami, w których pracujemy. Stać go było na żart, nawet gdy w sprawach poważnych nie został przez kogoś należycie wysłuchany - wiedziałam, że będzie stale próbował dotrzeć ze swoim przesłaniem. Był bardzo konsekwentny a jego działania były przemyślane i oparte na solidnej merytorycznej podbudowie, nie na emocjach czy polityce.
Pogoda i równowaga ducha to cechy, które były dla niego charakterystyczne, nawet kiedy się spieraliśmy, ponieważ Eugeniusz w 2006 i 2007 roku nadzorował działania urzędu, którego jestem szefem. Szanował moje zdanie i nigdy nie nadużywał uprawnień nadzorczych, starał się przekonywać a nie wymuszać i nigdy nie używał żadnych argumentów nie fair. Ponieważ dzieli nas kilka lat różnicy wieku oraz jego doświadczenie pedagogiczne, chętnie dzielił się swoją wiedzą, wybierając taką, ktora mogłaby mi być przydatna, ale także swoją postawą, zarówno wobec ludzi jak i wydarzeń.
Był dla mnie wzorem współczesnego patrioty, bez reszty oddanego dobru Polski i starającego się dać Ojczyznie wszystko co możliwe w tej dziedzinie, w której się specjalizował. Gdy patrzę na zdjecia na tej stronie internetowej, widzę Eugeniusza takiego, jakim chcę go na zawsze zapamiętać: otwartego na ludzi, optymistycznego, angażującego się we wszystko, co robił.
Planowaliśmy większe spotkanie w gronie przyjaciół z ministerstwa z czasów Ministra Jerzego Polaczka - nadal trudno mi uwierzyć, że już się nie spotkamy. Więc mówię tylko - do zobaczenia po Lepszej Stronie.
Cześć Jego Pamięci!
Adam Szołtek
Wielkie podziękowania dla pana Eugeniusza, za porządne i profesjonalnie przygotowane wykłady z Języków Asemblerowych. Student Informatyki.
Jacek Rduch
To nie tak miało być. Tymi słowami dwa lata temu dh Gienek żegnał przedwcześnie zmarłego swojego przyjaciela dh Bronka.
Dh Gienek był moim pierszym drużynowym, pierwszym komendantem spływu, pierwszym komendantem obozu, pierwszym kapitanem w rejsie morskim.
W 1981 roku będąc w porcie jachtowym Gdynia podszedł do mnie Gienek, objął mnie i przytulił, poinformował o śmierci mojego Taty. Poczułem wtedy że to bardzo czuły i mądry przyjaciel-druh. Takim Go zapamiętam.
To nie tak miało być ...
Prof. Stanisław Kozielski
Odszedł od nas człowiek skromny, życzliwy i pracowity, o wielkim talencie dydaktycznym, głęboko oddany sprawom społeczności akademickiej.
Ulrike Wolfertz (Großgarten), Martin, Ruth and Peter Großgarten
A lot of people lost a friend. So do we.
My last contact with Eugeniusz was at 19th of August 2010, when he asked me via e-mail whether my parents are healthy and feel well, because he didn´t hear from Ruth for a long time. (So he was – he worried about them and cultivated the friendship to them for many, many years.) And he told the good news that he and Lydia are grandparents now. How proud and happy he was!
He sent a photo of Filip, who is really a treasure. The mail ended: ”Ich erwarte Deine Nachricht! Die liebsten Grüße aus Rybnik, Dein Eugen.“ I told him that my parents are fine, and he answered: „Liebe Ulrike, ich danke für die guten Nachrichten. Ich freue mich sehr, dass es Euren Eltern gut geht ... Ich lege noch ein Foto bei. Jetzt muss ich schnell als Opa lernen ...“
In 2008 my parents celebrated their Diamond wedding anniversary. For that reason I asked some friends to send greetings, because I wanted to make a book concerning that special day. Eugeniusz sent a big letter with poems, articles, photos of the whole family and copies of the very first correspondence. It was really touching and an overwhelming joy for Ruth and Peter.
When we look at this wonderful book today, it hurts, because Eugen is no longer with us. What remains is the memory of a very special person and a close friend.
Anonim (J.)
Pierwszy kontakt z Nim trochę mnie zmroził. Jednak z czasem okazało się, że jest niezwykle interesującym człowiekiem, który ma do powiedzenia mnóstwo ciekawych rzeczy, w dodatku bardzo chętnie opowiada. Może czasami miewał humory i traktował studentów trochę z góry, ale jak się przyszło do niego z problemem 'bo ten wredny asembler nie działa', to siedział ze studentem dotąd, dopóki nie udało się znaleźć błędu.
Przykre, że już go nie zobaczę, jak przemyka korytarzem ze swojego pokoju do przeciwległego skrzydła wydziału...
Niech spoczywa w pokoju.
Ania
Dr Wróbel był moim wykładowcą. Bardzo mną wstrząsnęła wiadomość o jego śmieci - tak niewyobrażalnej, makabrycznej...
To duża strata dla rodziny, ale również dla studentów. Był dobrym pedagogiem i specjalistą w swojej dziedzinie. Łączę się w bólu z całą rodziną [']
Henryk Rak
Gienek to mój pierwszy drużynowy. Niedostępny w swej powadze. Z czasem z druha przeszliśmy na ty. Zawsze imponował mi swoją wiedzą i opanowaniem. Podczas rejsów, do których był perfekcyjnie przygotowany, czuć było jego profesjonalizm. Pamiętam jak na pierwszym moim spływie, kazał nam, po raz kolejny stawiać źle rozbity namiot. Wtedy myślałem że się czepia, ale póżniej robiłem to samo. Dzięki niemu nasza drużyna jest taka dobra. Będzie go bardzo brakować, tak jak Bronka, który mu Tam odbierał cumy.
Józefa i Andrzej Hanak
Znaliśmy Gienka prawie ”od zawsze”. Los zetknął nas po raz pierwszy przed czterdziestoma laty, gdy zaczynaliśmy – i On, i my – swą harcerską służbę jako instruktorzy Hufca ZHP Rybnik. Zarażony wodniacką pasją i posiadając stosowne uprawnienia stał się świetnym wychowawcą wielu pokoleń harcerzy-wodniaków.
Podziwialiśmy Go za wiedzę, umiejętności i to wszystko, co różniło Go od nas – „szarych” harcerzy. Jakże egzotycznie brzmiały w naszych uszach nazwy: retman, rejs, omega, spływ a więc to, czym pasjonował się Gienek. A ciąg dalszy „egzotyki” następował latem. On szykował jachtowy rejs pełnomorski a my, przyziemnie – obóz harcerski pod namiotami. Tę „egzotykę”, uosabianą przez Gienka, z naszą „przyziemnością” łączyło jedno: ideały przyjęte w Prawie Harcerskim.
Po raz ostatni w harcerskim gronie spotkaliśmy się z Gienkiem 2 października br. na uroczystym kominku z okazji 100 - lecia ZHP, na którym, jak zawsze z uśmiechem i swadą, opowiadał o pracy swej ukochanej 6 Harcerskiej Drużyny Wodnej.
Nie przypuszczaliśmy, że będzie to spotkanie ostatnie.
Krzysztof Balicki
Kiedy dowiedziałem się o tej tragedii sięgnąłem po swój zakurzony indeks. Z pierwszej strony patrzy na mnie młody człowiek jakim kiedyś byłem. Na jednej z jego ostatnich stron jest wpis: Krzysztof Balicki przedstawił pracę magisterską na temat „Zespół programów wyświetlających wybrane informacje o stanie sieci gazowniczej” ocenioną jako – bardzo dobra. I pod tym data: 28.04.1983 i podpis Pana Eugeniusza Wróbla.
Wróciły wspomnienia z tamtych lat. Studiowałem informatykę na Wydziale Automatyki i Informatyki Politechniki Śląskiej w Gliwicach. W trakcie studiów kilkakrotnie Pan Eugeniusz Wróbel prowadził różnego rodzaju zajęcia z moim rocznikiem. Odbieraliśmy Go jako dynamicznego młodego naukowca, traktującego studentów trochę z góry. Jednak przy bliższym poznaniu – co miało miejsce dużo później – okazało się, że był bardzo ciepłym człowiekiem okazującym zrozumienie dla innych ludzi. Słynne były wywieszane na drzwiach Jego pokoju informacje z godzinami konsultacji: 11:57 – 12:12. Potem dowiedziałem się, że była to Jego metoda wymuszająca punktualność studentów.
Pan Eugeniusz był promotorem mojej pracy magisterskiej. Pisałem pracę pod okiem Pana Eugeniusza dosyć długo. Był to czas dramatyczny w historii Polski: strajki studenckie, stan wojenny. Pan Eugeniusz zawsze życzliwym okiem patrzył na moje wysiłki z napisaniem pracy. Była ona fragmentem większej pracy tworzonej przez zespół Pana Wróbla na potrzeby Górnośląskiego Okręgowego Zakładu Gazownictwa w Zabrzu. Ponieważ w tym przedsiębiorstwie brakowało informatyków Pan Eugeniusz zaproponował mi abym – jeżeli będę tym zainteresowany – podjął pracę w tym przedsiębiorstwie. Byłem zainteresowany i tak znalazłem pracę. W tej firmie pracuję do dzisiaj – 28 lat. Oczywiście w tamtych czasach o pracę nie było tak trudno jak obecnie, ale nadal w głębi serca jestem dłużnikiem Pana Eugeniusza. W dużym stopniu wydarzenia tamtych dni wpłynęły to na moje dalsze życie.
Z Panem Eugeniuszem spotykałem się jeszcze potem w miarę regularnie przez jakieś 10 lat już jako reprezentant mojego pracodawcy. Potem kontakty stały się rzadsze, aż w końcu ustały.
Jakieś dwa miesiące temu wpisałem Jego imię i nazwiska w wyszukiwarkę Google. Chciałem dowiedzieć się co obecnie porabia. Znalazłem Jego dane jako pracownika naukowego Politechniki Śląskiej. Jak dawniej pracował ze studentami. Podany był Jego numer telefonu na uczelni. W pierwszej chwili chciałem zadzwonić, porozmawiać chwilę. Nie zadzwoniłem – uznałem, że była za długa przerwa w kontaktach. Bardzo żałuję że tego nie zrobiłem, już nigdy z nim nie porozmawiam.
Przepraszam że nie używam we wspomnieniach zwrotu Ś.P. Nie mogę uwierzyć w to co się stało. Bardzo współczuję Rodzinie Pana Eugeniusza.
Irena Woźnica
Jako były pracownik samorządowy z 32 letnim stażem miałam okazję spotkać się z Ś.P. Eugeniuszem Wróblem w okresie kiedy pełnił funkcję wicewojewody katowickiego. Zapamiętam go jako człowieka ciepłego, kompetentnego i oddanego służbie ludziom.
Cześć jego pamięci!
Lucjan Bluszcz
Z Gienkiem chodziłem przez cztery lata do liceum do jednej klasy. Siedział trzy ławki za mną. Mieliśmy zupełnie różne zainteresowania, poszliśmy na zupełnie różne studia, ale byliśmy kolegami z jednej klasy.
Co kilka lat spotykaliśmy się na zjazdach klasowych. Na ostatnim, w Brennej w zeszłym roku, Gienek zrobił prezentację o naszej klasie, korzystając ze starych fotografii, które zeskanował i pokazywał na ekranie. Miał też rodzaj folderu o sobie, który zrobiły jego dzieci. Na fotografiach był uśmiechnięty.
W czasie pewnych wyborów w Ameryce użyto plakatu ze zdjeciem kandydata, pod którym umieszczono pytanie: "Czy kupiłbyś od tego faceta używany samochód?"
Od Gienka bym kupił.
Irena Nowakowska
Eugeniusz był moim szwagrem. Wspominam Go jako dobrego, szlachetnego i taktownego człowieka. Brakuje mi słów, aby wyrazić to, co dzisiaj czuję po jego tak tragicznym i przedwczesnym odejściu. Lubiłam z Nim dyskutować i spierać się z Nim. Nasze rozmowy były zawsze pełne życzliwości, taktu i zrozumienia mimo częstokroć różnicy poglądów i zapatrywań. Tych rozmów będzie mi bardzo brakowało. Teraz tylko niestety wspomnienia i obrazy z całej naszej ponad trzydziestoletniej znajomości przetaczają mi się przed oczyma. Nie mogę już złapać za telefon i zapytać czy masz ochotę trochę ze mną pogadać?
Eugeniusz był wspaniałym mężem, ojcem i szwagrem. Ostatnio został dziadkiem. Obserwowałam w jego oczach dumę, radość i miłość, gdy patrzył na nowonarodzone maleństwo. Ten obraz uwieczniłam w czasie chrztu w moim aparacie.
Nie tylko jednak skupiał się na rodzinie. Kochał Śląsk. Myślę, że Śląsk był jego drugą wielką miłością. Tym uczuciem pragnął zarazić całe otoczenie, począwszy od administracji publicznej poprzez jego przyjaciół, znajomych oraz najbliższych. Pragnął jego szybkiego rozwoju, aby Śląsk stał się znaczącą metropolią nie tyko na mapie Polski ale i Europy, co szczególnie upatrywał w rozwoju komunikacji lotniczej, drogowej i kolejowej. Tu właśnie miały przecinać się wszystkie najważniejsze szlaki, aby stać się w przyszłości źródłem rozwoju i dobrobytu ludzi Śląska. Tym marzeniem chciał zapłodnić wszystkich. Mam nadzieję, że zaszczepiona przez Niego inspiracja pozostanie w ludzkich umysłach i że ten Jego wysiłek nie zostanie zmarnowany.
Teraz mogę życzyć mojej ukochanej Siostrze i osieroconym Córkom Marii i Małgorzacie, aby zalazły ukojenie i siłę do pokonania bólu po tak straszliwej stracie.
Obiecuję Ci Gienku, że zatroszczę się o Twoją Żonę a moją siostrę, tak jak tylko będę umiała. Panie świeć nad jego duszą.
Łucja Widacka
Był pogodny ranek 5.06.1979 r. Dobrze pamiętam ten dzień, bo wtedy urodził się mój pierwszy syn Piotr. Zanim jednak to się stało przeżyłam ciężkie chwile - zaczął się poród, a ja byłam zupełnie sama w domu. Mój mąż niczego nie przeczuwając wyjechał na delegację, nie mieliśmy telefonu (nie było ich zresztą w całym bloku). Niewiele myśląc udałam się do domu Lidki, mojej koleżanki z pracy i Jej męża Gienka. Byłam z nimi umówiona, że w razie czego... Gienek zawiózł mnie swoim wartburgiem do szpitala w Knurowie, wykazując zimną krew i opanowanie. Na szczęście zdążyliśmy i za kilka godzin zobaczyłam swojego synka. Nigdy Ci tego Gienek nie zapomnę. Myślę, że w tej tragedii nie ma winnych, są tylko ofiary...
Adriana Nowakowska
Niewiele osób można określić takimi słowami jak prawy, dobry, szlachetny, mądry, kulturalny i wyważony w opiniach. To był człowiek niezwykły w swej postawie, wręcz niepasujący do naszych czasów gdzie panuje chamstwo, pogoń za pieniądzem i rozbijanie się łokciami.
Od Wujka biła szlachetność i szacunek dla każdego człowieka, pomimo odniesionych sukcesów był osobą niezwykle skromną, ciepłą i życzliwą. Niesamowicie imponował mi swoim profesjonalizmem i pracowitością. Obserwując Go przez tyle lat mogę powiedzieć że był dla mnie wzorem mężczyzny, odpowiedzialnego za swoją rodzinę, świetnie realizującego się jako ojciec i mąż, dbającego na codzień o dobro osób sobie bliskich.
Nie wiem jak to wszystko teraz ogarnąć myślami, dla mnie to niezwykle trudna do zaakceptowania historia, nie mająca sensu i żadnej logiki, jedno wiem że będzie mi Wujka bardzo brakować, że nic już nie będzie takie samo. Takich ludzi nigdy się nie zapomina, takich ludzi zawsze brakuje, śpij już spokojnie Wujku..
Marcin Talarek
Otwieram książeczkę żeglarską. W rubryce Podpis kapitana dwukrotnie znajduję „Wróbel jkżw 602”. W 1997 roku harcmistrz Eugeniusz Wróbel poprowadził grupę świeżo upieczonych instruktorów drużyny do stolicy Szwecji, Sztokholmu piękną drogą przez szkiery. Rejs marzenie. Pamiętam, że na odprawie przedrejsowej Kapitan wyraźnie dał nam do zrozumienia że morze to nie przelewki, że do rejsu trzeba się należycie przygotować pod każdym względem. Również w zakresie rzeczy osobistych – odpowiednich ubrań. Przecież płyniemy NA PÓŁNOC. Wziąłem sobie do serca słowa Kapitana, w moim worku żeglarskim znalazły się wszystkie najcieplejsze swetry, jakie miałem w domu, czapki, rękawice zimowe, kurtka. Kiedy brałem wór żeglarski na plecy czułem, że jestem wyekwipowany jak należy. Kapitan miał oczywiście rację, do każdych warunków należy być NALEŻYCIE przygotowanym. I ja byłem. Z tym, że latem 1997 roku często dało się słyszeć określenie „W SZWECJI LATO STULECIA” i moje swetry nawet nie „powąchały” wiatru, który nas tak szczęśliwie niósł do celu podróży.
Cztery lata później, w roku 2001, mieliśmy dotrzeć na Wyspy Owcze. Rejs rozpoczynamy w Bergen, pięknym norweskim porcie, gdzie zawsze pada deszcz. Pogoda jak zwykle. Do tego mgła, że nic nie widać i gdzieś tam w oddali słychać odgłosy burzy. Wyładowania elektryczne co jakiś czas znajdują drogę „do ziemi” po olinowaniu jachtu. Nie rozumiem dlaczego Kapitan wydaje polecenia, jakby zamierzał wyjść w morze w tych warunkach. Oddajemy cumy. Płyniemy w nieznane, Kapitan za sterem, spokojny, nawet jakby się delikatnie uśmiechał. Patrząc na Niego ja także uspokoiłem się, „przecież wie co robi”. I rzeczywiście wiedział, po dwóch godzinach pruliśmy fale Morza Północnego płynąc w kierunku Wysp Owczych. Po trzech dobach żeglugi w trudnych warunkach atmosferycznych oddajemy cumy w stolicy wysp Szetland, porcie Lerwick. Nie osiągnęliśmy celu podróży ale mając na uwadze dobro załogi Kapitan zdecydował o skróceniu trasy rejsu i odpoczynku w najbliższym porcie. Wszyscy byliśmy niezwykle zadowoleni z tej decyzji.
Eugeniusz Wróbel zawsze doprowadzał rozpoczęte przez siebie sprawy do końca. Po jednej z podróży, jakie odbył ze swoją Małżonką Lidią, opowiadał nam o swoich wrażeniach z pobytu nad jeziorem Titicaca. Żartował, że może warto rozważyć zorganizowanie tam obozu drużyny. Jak wszyscy odpowiedziałem wówczas uśmiechem ale pomyślałem również, że jeżeli Druh Eugeniusz sprawę potraktuje poważnie, to pewnie taki obóz się odbędzie. Z rejsu na Wyspy Owcze pamiętam dobrze jeszcze jedną wspaniałą właściwość Kapitana. Zawsze przed zapadnięciem zmroku zalecał nam zredukowanie powierzchni niesionych żagli...
Kazimierz i Barbara Kościelniak
Pamiętam był to początek lat 80. Eugeniusz Wróbel wraz z żoną Lidią i dziećmi: Marysią, Małgosią i Grzesiem przyjeżdżali do nas do Babic na kilka dni odpoczynku. Gienek przywoził rodzinę samochodem "wartburgiem" pobył z nami kilka godzin i pojechał z powrotem do Rybnika. Ale raz zdarzyło się nocował jedną noc. Pamiętam siedzieliśmy po balkonem a Gienek opowiadał o zachodniej europie, o życiu w tamtych krajach.
Zapamiętaliśmy go jako bardzo inteligentnego młodego człowieka, którego się dobrze słucha a słowa trafiają. Był bardzo wrażliwy i czuły dla swoich dzieci.
Pamiętam jak raz w czasie pobytu u nas Lidka zadzwoniła do Gienka że Małgosia ma gorączkę pozostawił prace malarskie w domu i zaraz przyjechał. Bardzo kochał swoje dzieci, był bardzo wrażliwym kochającym ojcem. Taki pozostał nam w pamięci.